Historie Z Branży Ogrodniczej – 1
Historia z sezonu 2016
gdy jeszcze zajmowaliśmy się kompleksowym wykonywaniem ogrodów. Kraków, bardzo fajny Klient z dużym potencjałem na przyszłość. Ogród istniejący, trawnik około 200 m2. Mieliśmy tam zrobić tylko nawadnianie, posprzątać po sobie i do domu.
Wszystko było dogadane, cena ok, Klient ok. Daliśmy sobie na prace 5 dni. Dużo czasu, ale mieliśmy pracować na istniejącym trawniku więc się nie spieszyliśmy żeby został po Nas w jak najlepszym stanie.
Prace rozpoczęliśmy w poniedziałek, a w środę nawadnianie było już skręcone. Dwa dni zapasu na zakopanie, przywrócenie trawnika do stanu używalność, czyli na spokojnie. Na koniec tego samego dnia spotkaliśmy się z Klientem. Klient zadowolony, chwali że szybko, czysto itd. I jak to bywa w branży ogrodniczej wtedy wyszedł z pomysłem, że może zrobimy nowy trawnik. Ten stary był niezadbany, więc fajnie byłoby zrobić to od nowa i później będzie co pielęgnować.
Ok, szybka wycena i decyzja – robimy
Był to jeszcze moment gdy nie mieliśmy robót ustalonych na rok do przodu, więc nie było problemu z wygospodarowaniem kilku dodatkowych dni na inwestycji. Zmieniliśmy od razu plan prac. Czwartek zakopaliśmy nawadnianie i zdarliśmy starą darń. Mieliśmy wrócić w poniedziałek, szykować teren pod trawę z rolki. W piątek spotkaliśmy się jeszcze z zadowolonym z postępów prac Klientem i wtedy (jeszcze tego nie wiedzieliśmy) zaczęły się problemy.
W piątek Klient uznał, że jak tak dobrze idzie i nie ma już starego trawnika to… możemy zrobić jeszcze kilka rzeczy. Możemy wkopać nowe kable pod lampy, wymienić lampy, zrobić nowe obrzeża, wykonać nowe nasadzenia przy trawniku… Dobrze, mieliśmy trochę czasu więc wydawało się Nam wtedy że to nawet na rękę.
Żeby nie przedłużać, jak wyglądały najbliższe dni, pewnie się domyślacie
Nie spędziliśmy tam kilu dni. Z pierwotnie planowanego tygodnia, spędziliśmy w tym ogrodzie 4 tygodnie. W 3 tygodniu zajmowaliśmy się już min. Wymianą kabla do bramy, sadzeniem nowych drzew, przycinaniem starego żywopłotu. I pewnie siedzielibyśmy tam dalej, gdyby od końca 3 tygodnia nie zaczęły do nas dochodzić głosy innych mieszkańców tego domu. Że przyszliśmy tu na kilka dni i nie możemy skończyć od 3 tygodni. Rozkopaliśmy trawnik i 3 tygodnie nie możemy skończyć. Przestało się robić miło, bo nagle Klient zaczął przyjmować retorykę innych członków rodziny. Zarazem zapomniał że to on codziennie dokładał Nam pracy na kolejne dni.
Spotkaliśmy się początkiem 4 tygodnia. Poinformowaliśmy Klienta że kończymy co mamy kończyć i idziemy na inną robotę. Klient na to, ok, ale może jeszcze zajęlibyśmy się ogrodzeniem… Nie, już za dużo czasu tam spędziliśmy. Plus taki, że nie było problemu z wypłaceniem wszystkich prac. Minus z kolei był jeden. Klienci nie rozumieli tego, że dokładając codziennie nam pracy, przedłużają czas tych prac. Chcieli mieć nawadnianie po tygodniu ok, ale gdy dołożyli prac na 2-3 kolejne tygodnie, zapomnieli ile to będzie trwać. Efekt też odłoży się w czasie, a nasi pracownicy po 2-3 tygodniach zaczynają być traktowani jak intruzi w ogrodzie.
Nasz wniosek po tym był taki, że z dużym dystansem podchodziliśmy później do zwiększania zakresu prac. W tym przypadku rozeszło się na szczęście tylko na nerwach i niemiłych sytuacjach. W przypadku wielu innych firm, skończyło się to niestety także niezapłaconymi rachunkami.
Jak Wy podchodzicie do takich tematów?
Podobał Ci się ten wpis? Będzie nam miło jak zostawisz serduszko
Masz jakąś ciekawą historię z branży którą chciałbyś się podzielić? Napisz do nas
Chcesz być częścią społeczności Zielonego Biznesu? Wskakuj na naszą Grupę