Skip to main content

Godziny otwarcia:
Pon-Pt: 8:00-16:00

Moje Błędy Biznesowe – Czyli Spowiedź Sebastiana Cz.1

Krótki post na Instagramie wzbudził niemałe zainteresowanie. Czego dotyczył? Tego co jest znane i lubiane, czyli ludzkich błędów. Rzecz jasna cudzych, bo moich! Co więcej, ja tych błędów się nie wstydzę, tylko wypisałem największe z nich. Bądźmy szczerzy, oczywiście wolałbym żebym ich nie popełnił i nie popełniał, ale przynajmniej czegoś się nauczyłem.

Post dotyczył 3 moich największych błędów związanych z biznesem który prowadzę. Chciałbym tutaj trochę rozwinąć ten temat. Podkreślić największy z nich oraz dopisać kolejne, które po głębszym zastanowieniu popełnia wiele osób w tej branży. Sporo osób poruszyło temat, a dla mnie, napisanie tego ma chyba działanie terapeutyczne, więc zapraszam do lektury. Na początek przypomnijmy treść posta dla tych którzy go nie czytali:

„Swoim biznesem zajmuje się trochę ponad 10 lat. Niestety jestem tym przypadkiem, że uczę się na swoich błędach, nie na cudzych. Z perspektywy czasu widzę że popełniłem ich dziesiątki. Mniejszych, większych, ale wszystkich dałoby się uniknąć. Mi się nie udało, ale starałem się i wciąż staram się je eliminować, żeby żyło i pracowało się lepiej 😊 Które z nich kosztowały mnie najwięcej?

  1. Byłem nieasertywny wobec Klientów – to mój największy błąd z czasów gdy jeszcze zajmowałem się usługami ogrodniczymi. Klient chciał zmienić zakres prac, ok. Chciał coś co niekoniecznie mi się podobało, ok. Chciał przesunąć termin, ok. Zgadzałem się na większość życzeń, co później generowało mnóstwo problemów. Naucz się odmawiać Klientowi, nawet gdy ładnie prosi i dopłaci…
  2. Chciałem robić wszystko – tak, jak większość firm ogrodniczych, ja też zabierałem się za wszystko. Projektowanie, wykonawstwo, trawniki, bruki, murki, drobna budowlanka itp. Wielu firmą się to udaje, ale wymaga to masę pracy, organizacji i delegowania zadań. Mi pomogło dopiero wyspecjalizowanie się w wąskim zakresie.
  3. Zbyt późno zacząłem obliczać opłacalność moich działań – pracowałem, zarabiałem, raz lepiej, raz gorzej. Zawsze starałem się obliczać koszty, szacunkowe zyski itp. Ale dopiero kilka lat temu, usiadłem, przeliczyłem wszystkie moje koszty, dokładne koszty pracy, materiałów, amortyzacji itp. Nagle okazało się jeśli zarabiam, to mało. Dopiero po tym, realnie mogłem ustalić cenniki. Miałem obawy czy Klienci to zaakceptują, zaakceptowali.

To jest tylko kilka moich błędów, których Ty pewnie nie popełniasz. Ale jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, przeanalizuj swoje działania. Masz świadomość innych pomyłek, podziel się tym z innymi, może komuś z tym pomożesz!”

Błąd nr 1

Kolejność była przypadkowa, ale za największy ze swoich błędów dalej uważam swoją nie asertywność wobec Klientów. Od zawsze miałem z nią problemy ale z czasem zacząłem to w sobie zauważać i zmieniać. Wciąż problem pozostał, ale w mniejszej skali. Co innego jednak nie odmówić babci zjedzenia kolejnej porcji pierogów, a zgodzić się na prace dodatkowe u Klienta. Dodatkowo gdy jeszcze jesteś świadomy że pokrzyżuje to plany i w ten dzień powinieneś być już gdzie indziej… 

Dlaczego uważam to za mój największy błąd? Ponieważ po analizie moich czasów jako wykonawca, to to generowało największe problemy. Krótki przykład dla zobrazowania sytuacji. Jesteśmy w połowie inwestycji. Klient zadowolony, pyta czy nie zrobimy jeszcze tego i tego. Szybka analiza w głowie (… okej, za kilka dni mamy być tam, mamy dzień zapasu…) OK. Zgadzam się i dzień później psuje się pogoda, ja rozgrzebałem już temat dodatkowy. Puentę znacie. Nie wyrabiam się z terminem, kolejny Klient się denerwuje gdzie jesteśmy. Takich sytuacji miałem kilka, a co gorsze, każda kolejna mogła nawarstwić coraz to większe problemy.

To jeden z przykładów, ale brak asertywności może się objawiać w innych sytuacjach. Klient pyta o coś prawie niemożliwego do zrobienia, zgadzam się bez większego zastanowienia. Później głowie się jak to zrobić, czy się wyrobię, czy to zadziała. Klient usłyszał „tak”, więc dla niego, od tego momentu nie ma że się nie da.

W tym momencie większość z Was myśli sobie – co za amator, ja bym tak nie zrobił. I tutaj się zgodzę, to są amatorskie zachowania, ale zastanówcie się czy nie zrobiliście czegoś podobnego w ostatnich latach? Czy nie zgodziliście się na coś, czego później żałowaliście? Czy obiecanie czegoś Klientowi nie zepsuło Wam później organizacji pracy? Jest procent osób które nie mają z tym problemu, które szczerze pod tym względem podziwiam. Jednakże rozmawiam rocznie przynajmniej z setką wykonawców. Przytłaczająca większość popełnia ten sam błąd…

Czy ja sobie z tym poradziłem? I tak, i nie. Z czasem zauważyłem ten problem i starałem się go zlikwidować. Nie udało mi się to w pełni, ale bardzo ograniczyłem złe, szybkie decyzje i zacząłem być dużo bardziej asertywny. Nauczyłem się dawać sobie czas na odpowiedź. Czasem ten detal pozwalał mi przemyśleć temat i spokojnie ułożyć sobie wszystko w głowie. W moim przypadku to też kwestia charakteru, który jednak dało się w dużej mierze zmienić.

Błąd nr 2

Idziemy dalej, błąd nr 2 – chciałem robić wszystko! Ale w tym przypadku chyba dosłownie. Zajmowałem się projektowaniem, wykonawstwem, pielęgnacją. Ale także sprzedażą, hurtem, detalem, szkoleniami. Czasem jeszcze innymi, pobocznymi tematami. Tutaj chciało by się powiedzieć „… do wszystkiego, do niczego” I tak, jest w tym trochę prawdy.

Z czasem zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli chcemy jako firma być w czymś dobrzy (może z czasem najlepsi, tak) – musimy z czegoś zrezygnować. Od tego zaczęła się przemiana naszej firmy, ale też jedna z lepszych decyzji jakie podjąłem w swojej karierze (wiem, karierę to ma Lewandowski, u mnie to co najwyżej przygoda). Od momentu gdy zrezygnowałem z wykonawstwa, sytuacja zaczęła się poprawiać. Z czasem skupiliśmy się na tym co szło nam najlepiej. Standard obsługi uległ ogromnemu polepszeniu, a na niektórych płaszczyznach jesteśmy blisko tego, gdzie chciałem być. Jak ten problem odnieść do kogoś kto świadczy różnego rodzaju usługi? Z moich obserwacji wynika że kluczowa staje się specjalizacja. Z firm które obserwuje wynika że niezależnie od wielkości firmy, dużo lepiej radzą sobie te ze specjalizacją. Są nakierunkowane na konkretne roboty. Klienci ich szukają, zakres jest wąski, ale dzięki temu szansa na błąd ogranicza się do minimum. Trawniki, nawodnienia, mała architektura, opcji jest multum.

W pierwszej części to tyle, niebawem opublikujemy drugą. A tymczasem zachęcamy do przemyślenia poruszonych tu błędów i „spowiedzi” przed samym sobą 😉

0